Potencjał braku

Bóg nie pomnaża, jeśli wystarczy. Nie robi tego, bo nie ma takiej potrzeby. Bo nie znajduje w człowieku desperacji. Bo nie ma pustki, którą mógłby wypełnić. Ale brak, brak to co innego. To okazja do przyjmowania obfitości od Niego.

Któregoś wieczoru podczas środowego nabożeństwa w Pembie Mama Aida (tak Mozambijczycy zwracają się do Heidi Baker) zebrała około trzydzieścioro dzieci na scenie. Chciała przedstawić historię o rozmnożeniu chleba i ryb z ich udziałem. Przyglądając się całemu zdarzeniu, znalazłam w sobie niebezpieczną myśl, że z tej historii nie wyciągnę dla siebie nic więcej. Że ja już to wiem. To bardzo ryzykowne stwierdzenie w życiu z Bogiem. Dlatego potraktowałam je jako okazję, by prosić Boga o więcej. O to, by otworzył mi oczy na coś nowego w tej historii.

Obserwowałam uważnie całe zdarzenie. Mama Aida pozwalała cierpliwie, by jeden z chłopców czytał fragment Ewangelii Jana. Gdy nie mógł przeczytać jakiegoś słowa, nachylała się nad nim i szeptała mu do ucha podpowiedź. Jednocześnie dzieci pomagały zobrazować całą historię, grając przydzielone role. Były nawet prawdziwe ryby i kilka worków z bułkami.

Wszystko działo się wolno. Nie było ćwiczone, ani planowane na długo wcześniej. Towarzyszyła mi myśl, że w Polsce takie wydarzenia muszą być bardzo dobrze przygotowane. Że w Polsce nie wypadałoby postawić przed tłumem ludzi dziecka, które wcześniej nie przeczytało kilkanaście razy fragmentu Ewangelii. A w tamtym miejscu i czasie nie miało to znaczenia. Mama Aida robiła właśnie coś szczególnego. Doceniała każde z tych dzieci, które było na scenie. Honorowała miejsce, kulturę, Mozambijczyków. Widziałam na scenie białą kobietę, wiedziałam, że jest Amerykanką, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to dziewczyna stamtąd.

Wtedy Jezus, podniósłszy oczy i ujrzawszy, że mnóstwo ludzi idzie do niego, zapytał Filipa: Gdzie kupimy chleba, aby oni mogli jeść? Ale mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić. Filip mu odpowiedział: Za dwieście groszy nie wystarczy dla nich chleba, choćby każdy z nich wziął tylko trochę. Jeden z jego uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra, powiedział do niego: Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie rybki. Ale cóż to jest na tak wielu? Wtedy Jezus powiedział: Każcie ludziom usiąść. A było dużo trawy na tym miejscu. Usiedli więc mężczyźni w liczbie około pięciu tysięcy. Wówczas Jezus wziął te chleby i podziękowawszy, rozdał uczniom, a uczniowie siedzącym. Podobnie i z tych rybek, ile tylko chcieli. A gdy się nasycili, powiedział do swoich uczniów: Zbierzcie kawałki, które zostały, żeby nic nie przepadło. Zebrali więc i napełnili dwanaście koszy kawałkami, które zostały z tych pięciu chlebów jęczmiennych po tych, którzy jedli. (Ewangelia Jana 6:5?-?13 PUBG)

W tym fragmencie zawsze jasno dostrzegałam, że Jezus widzi potrzebę i odpowiada na nią. Widziałam, że wystarczy to niewiele, które mamy. Że wystarczy przynieść to niewiele Jezusowi. Że wdzięczność i dzielenie się są kluczami do pomnożenia. Że Bóg pomnaża tak obficie, że zaspokoi potrzebę i jeszcze zostanie. Ale dopiero na tamtym nabożeństwie w Mozambiku zobaczyłam rzecz najprostszą – aby było pomnożenie, wcześniej musi być brak. Brak, który nas przeraża. Który nas kłuje. Który nam nie pasuje. Którego wolelibyśmy nie doświadczać, jeśli już moglibyśmy wybierać.

Czy to nie dziwne? Wszyscy chcemy oglądać ponadnaturalne pomnożenie, podczas gdy nikt z nas nie chce mieć braku. Ale żeby była potrzeba pomnożenia, musi czegoś nie starczać. Umiejętności, jedzenia, pieniędzy, czasu, odwagi, sił. A to niewygodne miejsce naszej bezradności. Niemocy. Bezsilności. Miejsce, w którym musimy wypuścić kontrolę z rąk (kontrolę, której i tak już często nie mamy!), aby On mógł kontrolować sytuację.

Po spotkaniu Mama Aida poprosiła, żeby Mozambijczycy modlili się o białych. W ich modlitwach od początku fascynowała mnie desperacja. Oni, którzy doświadczają braku na wielu podstawowych poziomach życia i nie mają licznych wyjść awaryjnych, jak my, zanim dojdą do muru niemożliwości, przychodzą do Boga zdeterminowani, bo On jest naprawdę ich jedynym wyjściem. Ten ich brak, niemożliwy do zaspokojenia po ludzku, powoduje desperację w sięganiu Boga i Jego ingerencję.

Jeśli chodzi o pomnożenie, osobiście lubię też pewną matematyczną refleksję dotyczą niezależności Bożego działania od logiki. W Ewangeliach mamy opisane dwa podobne zdarzenia z rozmnożeniem jedzenia. Różnica jest w liczbach. Porównajmy:

 

mam

jedzenie, które mieli

potrzeba

osoby do nakarmienia

ponad

kosze, które zostały

I. (Mt. 14:13-21, Mk 6:35-44,
Łk 9:10-17, J 6:5-13)

5 chlebów, 2 ryby

5 tys. mężczyzn
(plus kobiety i dzieci)

12 koszy
(i nieco ryb)

II. (Mt 15:32-39, Mk 8:1-10)

7 chlebów, kilka ryb 4 tys. mężczyzn
(plus kobiety i dzieci)

7 koszy

Zróbmy na początek pewne założenia. Załóżmy, że w obu przypadkach jeden człowiek jest w stanie zjeść mniej więcej taką samą porcję, bochenki chleba i ryby są podobnej wielkości oraz że liczba kobiet i dzieci jest w obu przypadkach proporcjonalna do liczby mężczyzn. Również załóżmy to, że kosze w obu historiach są tej samej wielkości. To wszystko pomoże w porównaniu obu sytuacji.

I tak, w pierwszym przypadku mamy mniej jedzenia niż w drugim i zdecydowanie większy tłum. Logika nakazuje więc, żeby w pierwszym przypadku zostało mniej koszy resztek, ponieważ jest większy brak do zaspokojenia. Oczywiście przy założeniu, że Bóg pomnaża w obu tych przypadkach tak samo. Ale widzimy, że tak nie jest! Tam, gdzie był większy brak, nastąpiło większe pomnożenie. Tam, gdzie był większy brak, zostało więcej. Tam, gdzie było mniej ?naszego?, a większa potrzeba, Bóg pomnożył obficiej.

Jeśli Bóg chciałby nam pomóc, mógłby po prostu uzupełnić brak. Ale On idzie o krok dalej, uzupełnia go tak, że jeszcze zostaje.

Jeśli Bóg kierowałby się naszą logiką, resztek zostałoby mniej tam, gdzie potrzeba jest większa, a nasz wkład mniejszy. Ale On idzie o dwa kroki dalej, zostaje więcej tam, gdzie było mniej.

Kocham Boga, który ma za nic nasze utarte sposoby myślenia oraz zasady naszej logiki! To zupełnie proste równanie:

nasz BRAK = nielogiczne MOŻLIWOŚCI BOGA

 
 

2 Replies to “Potencjał braku”

  1. Nigdy tak tego nie widziałam… Dziekuje Bogu, ze doznałaś objawienia. Dobrze napisane. Dobrze, że Bóg nie działa szablonowo. Dziekuje za Twoje pisanie.

    1. Cieszę się, że to, co On mi mówi, dotyka i innych!

Leave a Reply