Przy końcu

Było ciemno i wilgotno. Myłam właśnie naczynia po obiedzie. Przy lampce turystycznej. W wodzie z wiadra, którą mąż przyniósł przed chwilą ze studni. Za oknem lało. To była już doba bez prądu. Lodówka przestała trzymać resztki chłodu. Trzeba było ugotować całe mięso z zamrażalnika.

Przylecieliśmy ledwie cztery dni wcześniej. Wtedy słońce prażyło i ciężko było oddychać wilgotnym i gorącym powietrzem. Zbliżał się cyklon. Już dzień przed tym, jak dotarł na wybrzeże z Kanału Mozambickiego, zaczął się silny deszcz i wiatr. To wtedy pierwsze domy zostały zalane. W Mozambiku wcale o to nietrudno. Lokalni mieszkańcy w większości żyją w domach z bambusa i gliny albo z pustych bloczków z cementu. Dachy najczęściej są metalowe. Podłogi – to klepisko lub wylany cement. Ale ani dachy, ani okna, ani drzwi nie są szczelne. Fundamenty liche lub brak. Jeśli taki dom nie jest zburzony po przejściu intensywnych deszczów i wiatrów, to napewno opił się wody.

Nawet nasz. Praktycznie każda ściana, która jest zewnętrzną jest mokra i wewnątrz w pewnym stopniu. U Józia w pokoju – pół ściany. W dwóch pokojach sufity namokły i zaczęła kapać woda. Trzeba było wejść na dach i udrożnić odpływ. Pękł cement. Będzie trzeba kleić. A potem malować.

To u nas. Ale co zrobić z gruzami domu? Pozbierać je? Ułożyć w ścianę? To już trzeci raz, kiedy cyklon uderzył w tej okolicy w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. 

Denerwuje mnie wilgoć w domu. Pofalowane strony wszystkich książek. Stęchłe powietrze. Pranie, które nigdy nie dosycha. 

To u nas. Ale co zrobić, kiedy wcale nie ma dachu? A przychodzi kolejny deszcz. I jak to naprawić, by starczyło na dłużej niż do kolejnego cyklonu?

Wyspa Mozambik znów z ogromem zniszczeń. Mąż dzwonił do mężczyzny, który pracuje w hotelu, gdzie kiedyś się zatrzymaliśmy. Brak prądu od wielu dni. Zaginione osoby. Na wyspie powinna być też A., której pomagamy skończyć studia lekarskie. W tamtejszym szpitalu odbywa kolejne praktyki. Od przejścia cyklonu nie mamy z nią kontaktu.

Nie ma też drogi do Pemby, którą tyleż razy przejechaliśmy w zeszłym roku. Jeden z mostów poniosła woda i zajmie to z pewnością dość długo, by go odbudować. Można próbować dostać się tam naokoło – 1600 km zamiast 430.

Ja wiem, że wszędzie to się zdarza. Ostatnio nieustannie, również w Polsce. Cyklony (huragany, tajfuny, orkany), powodzie, pożary, trzęsienia ziemi. Zabierają ludzi, zabierają domy i to, o co tak się zabiegało całe życie. Kilka dni, godzin, czasem minut i wszystko, co mamy obraca się w nic.

Czy jest tu jakiś happy end? Nie będę pisała nic, o czym nie opowiadałam już niejednokrotnie wcześniej. On naszą jedyną odpowiedzią. Nawet, gdy wciąż nie znamy pełnej. Utuleniem, ucieczką, pomocą. Bliski. Nic nas nie odłączy od Jego miłości. Aż przyjdzie tak, jak odszedł. I nie zdarzy się już nic złego tym, którzy wytrwali.

Innego końca nie będzie.

/ Możesz mnie wesprzeć jako twórcę na platformie Buy Coffee To. /