Złość

Kiedy przyjechałam po raz pierwszy do Mozambiku, byłam ciekawa wszystkiego. Ale najbardziej drugiego człowieka. Gotowa uczyć się od ludzi stąd. Na ich gruncie, w ich domu i otoczeniu. Spoglądać z ich punktu widzenia. Przyjechałam pusta, czyli odłożyłam na bok świat, który znałam. Na ile to w ogóle możliwe. Chciałam poznać nowy. Bez oceniania. Bez racji. Bez mojej jedynie słusznej normalności. Tak było najpierw.

A potem zobaczyłam wznoszone z przesadnym westchnieniem oczy i lekkie uśmieszki. Albo łzy widziałam, łzy, które płynęły szczere, towarzysząc rękom rozkładanym w bezradności. Słuchałam też narzekań, oburzenia albo drobnych uszczypliwych żarcików. To biali tak mówili? O miejscowych? Tak, biali. Tak, o nich. Tak, ale nie zawsze i nie wszyscy.

Kolejne lata, które tu spędziłam zaczęły pomału odkładać we mnie… złość. Na niepunktualność. Na nieszczerość. Na niesłowność. Na bylejakość. (Tu też, nie zawsze i nie wszystkich.) Tak się może stać, gdy zostajesz tu dłużej.

Te przewracanie oczami i powtarzanie zabawnych historyjek o tym czy innym zdarzeniu to czasem niechlubny ratunek. Przed światem, który kochamy, ale który nas wypycha. Który nas nie chce. Przynajmniej nie z takimi założeniami, nie w takiej formie, w jakiej zbyt często tu przylatujemy.

Był czas, że uleciał mi gdzieś pierwszy zachwyt. Została garść codziennych faktów z przyczepionymi do nich emocjami. Nadreaktywność. Niesprawiedliwe założenia. Aż odkryłam, że we mnie nie ma w ogóle miejsca na człowieka stąd. Za to jest już całkiem sporo złości.

“Łatwo jest nam użalać się nad Afryką. Jeszcze łatwiej ją czcić. A najłatwiej nad nią dominować. To są najpopularniejsze metody oswojenia kontynentu, który dla niektórych białych jest wyrzutem sumienia. Dla innych, choćby dla nas, Polaków, coraz częściej odskocznią od normalnego, nudnego, niespełnionego życia. Cechą wspólną tych strategii jest fakt, że w ich centrum stawiamy nie Afrykę i Afrykanów, ale siebie.” Tak napisał Dariusz Rosiak w książce reporterskiej “Żar. Oddech Afryki”.

I chociaż po drodze znajdowałam różne odpowiedzi, to ta właśnie dotknęła we mnie senda. Te historie o Afryce wciąż są bardziej o nas. Zbyt bardzo. Choć zatrzymuję się przy człowieku stąd, to wciąż patrzę na niego europejskimi oczami. Więc jest to bardziej o mnie, o moim odkryciu, niż o nim. (Przypomnę, że nie zawsze, że nie każdego to dotyczy.) To, jak o nim mówię, jak ja opisuję zdarzenia, odbywa się na podstawie tego, co znam. Co jest moją normalnością. Tak jak nie ucieknę od koloru skóry, tak nie ucieknę od tego, że jestem Polką i że wyrosłam w polskiej kulturze. I cokolwiek widzę, przeżywam przez tę moją polskość, czy szerzej, europejskość. Ale to nic. Tylko pytam, co z tym zrobić? Jak postawić Afrykę i Afrykanów w centrum?

Łatwiej jest mówić o kochaniu. Czy czytać również? Lepiej to wygląda niż złość. Ale obie te strony są prawdą. Pytajcie tych, którzy byli w Afryce długo.

Ale, jest jeszcze Boże Królestwo. Ono nie rozróżnia kultur. Dokładniej, nie zmienia swojego podejścia, bez względu na kultury, tradycje, sposoby, zachowania. Gdy się zbliża, przynosi miłości tyle, ile komu potrzeba. Przynosi opamiętanie. I dobrą wiadomość o zbawieniu. Pamiętam, że w odpowiedzi na te moje pierwsze wątpliwości kilka lat temu powstała grafika przedstawiająca dwie dziewczynki, które spotkałam w jednej z mozambickich wiosek oraz napis: “Boże Słowo jest prawdą wszędzie, w każdych okolicznościach. I dla każdego.” Gdyby nie to, już dawno uznałabym, że biały człowiek jest w Afryce zupełnie niepotrzebny. I jest, jeśli chodzi o kolor. Tu potrzeba miłości Chrystusa, którą przynieść może ten, który jej doświadczył. Nieważne jak wygląda jego skóra i którą z kultur ma w sobie. Dojść wszędzie, aż po krańce Ziemi.

Stawianie Afryki i Afrykanów w centrum, to codzienne patrzenie w oczy Jezusowi. On, który mnie ukochał, choć przecież nie raz mógłby się na mnie złościć. Tak często nie pasuję do kultury Jego Królestwa. A On? On kocha. To mi wystarczy jako mój własny powód do kochania. Kochania, które jest wyborem. Tak też ulatuje złość. W tej dawnej, zasiedziałej, trzeba trochę dłużej podłubać, aż zniknie. Bożym Słowem, na przykład tak: “Zapewniam was, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, uczyniliście Mnie [Jezusowi].” (Ewangelia wg Mateusza 25:40)

2 Replies to “Złość”

  1. Anna Zabiegło says: Reply

    A gdzie jest grafika, o której wspomniałaś?

  2. Przy tym samym wpisie opublikowanym na Facebooku. To czarno-białe zdjęcie dwóch dziewczynek, które spotkałam w pewnej wiosce niedaleko miejsca, gdzie wówczas mieszkałam. I napis, który mówi, że Boże Słowo jest prawdziwe wszędzie i dla każdego.

Leave a Reply to Anna Zabiegło Cancel reply