Przychodzę

Wyobrażam sobie, że i dla Jezusa spotkanie z Bogiem w ogrodzie było tym najbliższym. Bo nie wybrał tego, co mu milsze, ale to, czego chciał Bóg. Takie decyzje powstają tylko z bliskości.

I.

Wielki Czwartek. Ogród

Chcę wrócić do miejsca, w którym na szelest trawy w ogrodzie o poranku zareaguję niedoczekaniem. Na Ciebie. I motylkami w brzuchu. I spokojem. Diabeł zabrał nam radość ze spotkań. Przyjemność przechodzenia się razem po ogrodzie. Rozmawiania. Dzielenia się wszystkim. Bez wstydu, winy i strachu. Oddzielił. Okradł. Zabił.

Ale, Jezus.

On otworzył nam dostęp to tego miejsca. Możemy tam wejść, jeśli zechcemy. Pojednani. Czyści. Nie musimy udawać. Ukrywać. Chować się. Ale przyjść, jacy jesteśmy. Do ogrodu. I być z Tatą. Pielęgnować w sobie niedoczekanie spotkania Go, gdy przechadza się w porannym powiewie. I uchwycić to spełnienie, gdy do Niego dołączymy.

Wielki Czwartek to dla mnie modlitwa o poszerzenie. Odkrycie nowych zaułków w naszym ogrodzie, może między bananowcem a drzewami moringi. Nowych ścieżek. Nowych zachwytów między nami. To modlitwa o pojemność, jakiej nigdy wcześniej w sobie nie mieściłam. By spotkać Ciebie, jak nigdy dotąd. Tylko dla wspólnego spotkania.

Wkrótce jednak usłyszeli Pana Boga. Przechadzał się On po ogrodzie w powiewie dnia. Słysząc to, człowiek ukrył się wraz z żoną przed Panem Bogiem między drzewami ogrodu. Jednak Pan, Bóg, zaczął wołać człowieka: Gdzie jesteś? A on na to: Usłyszałem, że jesteś w ogrodzie, i przestraszyłem się, bo jestem nagi – dlatego ukryłem się! (Rodzaju 3:8‭-‬10)


II.

Wielki Piątek. Odpoczynek

W tej mojej nowej szerokości, nie pozwól mi być mądrą. Analizować. Rozkładać na mniejsze. Przyglądać się. By nie zostać z niczym. Twój Krzyż jest tak niemądry. Nie mieści się w ramach wykształcenia. Edukacja go wyśmiewa. W tej mojej nowej szerokości, nie daj mi myśleć, zachowaj przed wszystkim, czego uczono mnie latami. Dziękuję Ci za prostotę Krzyża. Jego nieskomplikowane ratowanie.

Ojciec. Tata. Objawiony w Synu. Objawiony temu, któremu zechce. To chcę być ja. Objaw mi Ojca. Objaw mi Boga, który mógłby wszystko, a zechciał być moim Tatą.

W tej mojej nowej szerokości, dźwigaj za mnie. Patrzę, jak umierasz z moim grzechem, chorobą, niedostatkiem, zasmuceniem, niemożnością. Jak milczysz o tym, czyja to wina doprowadziła Cię do krzyża. A przecież moja.

Dzisiaj jestem z Tobą pod krzyżem. I patrzę, jak czynisz mnie wolną. Jak przygotowujesz się do zwycięstwa. Jak źle wyglądasz w tej swojej bezwarunkowej miłości, o której mówią, że jest niemożliwa. Przepraszam to za mało. Dziękuję też za mało.

A Ty patrzysz i bez słowa bierzesz wszystko. Mówisz: odpocznij.

W tym czasie Jezus odezwał się w te słowa: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je ludziom o dziecięcej prostocie! Tak, Ojcze, uczyniłeś to, gdyż takie było Twoje życzenie. Wszystko zostało mi przekazane przez mojego Ojca i nikt oprócz Ojca nie pojmuje, kim jest Syn. Nikt też nie pojmuje, kim jest Ojciec, jak tylko Syn oraz ten, komu Syn zechce to objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy zapracowani i przeciążeni, Ja wam zapewnię wytchnienie. Weźcie na siebie moje jarzmo, uczcie się ode Mnie łagodności i pokory serca, a znajdziecie ukojenie dla swych dusz. Gdyż moje jarzmo jest wygodne, a moje brzemię – lekkie. (Mateusza 11:25‭-‬30)


III.

Wielka Sobota. Cisza

Czasami czuję się tak, jakby Cię nie było. Jakbyś przestał słuchać. Przestał odpowiadać. Jakbyśmy gdzieś w pół drogi stracili łączność. Jakbyś umarł.

Moje doświadczenie wówczas ożywa. Mówi mi mądre rzeczy, których nie mogę znaleźć w Twoim Słowie. A Twoje Słowo wówczas, takie ciche.

Wtedy czekam. Na tyle duża, by nie uwierzyć nikomu poza Tobą. Nieważne jak długo nie umiem Cię usłyszeć. Nieważne jak długo nie widzę zmiany moich okoliczności. Nieuzdrowienia. Braku. Bólu. Czekam, wiedząc, że choć wyglądasz jak nieżywy, działasz. Jesteś. Słyszysz. Słuchasz. Przygotowujesz mnie na swój cud. Wykonało się.

Tamtego dnia ludzie, którzy Ci uwierzyli i chodzili z Tobą, musieli być tak bardzo rozczarowani. Ale to był ich wybór. Ty mówiłeś, co się stanie. Oni, nie słuchali? Nie uwierzyli? W mojej ciszy nie pozwól, żebym zapomniała, co mi obiecałeś. W moim oczekiwaniu chcę być wzmocniona wiarą. Chwalić i czcić Ciebie. Kiedy nie widzę, pozwól mi zobaczyć. Kiedy wątpię, przekonuj, że masz moc wykonać, co zapowiedziałeś. Upewniaj mnie, że to wiara rodzi obietnicę.

Twoj krzyż jest moją pierwszą.

Dlatego jakkolwiek źle sytuacja nie wygląda dzisiaj, cicho mi i dobrze z myślą, co będzie jutro.

Obietnica natomiast dlatego została uwarunkowana wiarą, aby udział w niej był sprawą łaski. Została także dana w taki sposób po to, aby dotyczyła całego potomstwa, czyli nie tylko tych, którzy trzymają się Prawa, ale i tych, którzy podążają śladami wiary Abrahama, ojca nas wszystkich, zgodnie ze słowami: Ustanowiłem cię ojcem wielu narodów. Czynią to natomiast przed obliczem Tego, któremu on uwierzył — Boga, który ożywia umarłych i to, czego nie ma, powołuje do bytu. Abraham, wbrew beznadziei, mając nadzieję uwierzył, aby stać się ojcem wielu narodów, zgodnie z zapowiedzią: Takie będzie twoje nasienie. (Rzymian 4:16‭-‬18)


IV.

Wielka Niedziela. Wszystko

Jesteś! I nic już nie może stanąć między nami. Ukochana nierozsądnie. Na zawsze. Obdarowana wszystkim. Bez daty przydatności. Zwyciężyłeś, a ja z Tobą.

Chcę wybierać to zwycięstwo codziennie. Bo, wciąż, mogę z Twojej ofiary na krzyżu nie korzystać. Kiedyś, gdy leżałam chora z guzkami na węzłach chłonnych i się bałam, powiedziałeś do mnie: “Za każdym razem, gdy się boisz, czynisz moją ofiarę niepotrzebną.” To było dwa tygodnie przed moim wyjazdem do Mozambiku, wówczas na dwa miesiące. Tego też się bałam. O tym powiedziałeś tak samo.

Chcę zwyciężać codziennie. Mogę, bo Ty zwyciężyłeś. Nie pozwól mi wybierać niczego, co jest mniejsze niż to “wszystko”, co wywalczyłeś dla mnie na krzyżu. Przebaczenie grzechów. Dostęp do Boga. Zdrowie. Wszystkiego wystarczająco. Wolność. Nowe, a nie lepsze życie. Nowe życie.

Ty mówisz, że jestem sprawiedliwością Bożą w Chrystusie. Niewinna. Mówisz, że króluję z Tobą. Że siedzimy razem po prawicy Ojca w niebie, ponad wszystkim, co mogłoby mi zaszkodzić. Że jestem nowym stworzeniem. Że co stare, minęło. Nie pozwól mi żyć niżej. Biedniej. W Chrystusie jest wszystko, czego potrzebuję. Moje bogactwo bez wymiarów.

Żyjesz! I już niczego nie ma między nami. I czekam, aż znów przyjdziesz.

Czyż to nie wspaniałe? Jeśli Bóg jest po naszej stronie, kto może stanąć przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakżeby – wraz z Nim – nie miał nas obdarzyć wszelkim innym dobrem? Kto ma oskarżać wybranych przez Boga? Przecież Bóg usprawiedliwia. Kto ma potępiać? Jezus Chrystus, który umarł – więcej, który zmartwychwstał i przebywa po prawicy Boga – On przecież wstawia się za nami. Co nas odłączy od miłości Chrystusowej? Udręka, ucisk czy prześladowanie? Głód, nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak zostało napisane: Z powodu Ciebie co dzień nas zabijają, traktują jak owce przeznaczone na rzeź. Lecz mimo tego wszystkiego odnosimy wyraźne zwycięstwo – dzięki Temu, który nas ukochał. Gdyż jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, naszym Panu. (Rzymian 8:31‭-‬39)

Leave a Reply