Gdy myśl staje się przekonaniem

Najpierw była myśl. Trochę oderwana od mojej rzeczywistości. Właśnie zostawiłam za sobą dość uporządkowane życie. Mieszkanie kupione ledwie dwa lata wcześniej, pracę, która dawała mi pewną stabilizację, rodzinę i wielu najbliższych mi ludzi, mój Gdańsk z moim morzem. Przyjechałam do Łodzi w lutym 2016 roku, by pracować w fundacji pomagającej kobietom, które stały się ofiarami handlu ludźmi. Wszystko nowe – chodniki, podwórka, rozkłady jazdy, sklepy po drodze, widok za oknem. Ludzie do dzielenia życia na miejscu. I wyzwanie – kochać osoby tak połamane przez innych. Całe to dobre zamieszanie z jednego prostego powodu – Bóg mi powiedział, żeby tam jechać.

I pośrodku tego nowa myśl. Pierwszy raz zapisałam ją w kalendarzu 14 lutego. Jak każda tego typu – rozpalająca serce i niemożliwa do dosięgnięcia bez Boga – czekała, czy się we mnie wydarzy. Jest to jeden ze sposobów, w jaki rozpoznaję Boży głos. Gdy pojawia się myśl (podczas modlitwy, ale niekoniecznie, bo z Bogiem można chodzić), zapisuję ją, noszę ze sobą wszędzie, modlę się. To moje oczekiwanie, czy stanie się częścią mnie. Albo we mnie wrośnie, albo o niej zapomnę. Jeśli zostaje, robię prosty test. Wyobrażam sobie życie, w którym ją porzucam. W ten sposób sprawdzam, czy mogłabym uznać, że nie jest od Boga. Jeśli staje się moim przekonaniem i nie umiem już inaczej, jak tylko nią żyć, przychodzi pewność, że On Sam włożył mi ją w serce.

W bliskości z Najwyższym zmieniają się pragnienia serca. Gdy zabiegamy o bycie wyłącznie z Nim, przydarza się między nami jedność i wówczas Jego pragnienia stają się naszymi.

Lubię, że Boże Słowo robi to, co mówi. A mówi, żeby rozkoszować się Panem, a On wówczas spełni pragnienia serca (Psalm 37:4). Można spróbować wziąć ten werset jak złotą rybkę i wymieniać życzenia. Żadne się jednak nie spełni. Bo w bliskości z Najwyższym zmieniają się pragnienia serca. Gdy spotykamy Go co dnia, gdy zabiegamy o bycie wyłącznie z Nim, przydarza się między nami jedność i wówczas Jego pragnienia stają się naszymi. Płonącym pragnieniem staje się poznawanie Chrystusa, największą ambicją – sięganie zgubionych i potrzebujących. Wtedy mówi: idziemy TAM, a my ruszamy w drogę bez wahania, ponieważ TAM jest już i naszym największym pragnieniem. On nie powie nagle, byś zrobił coś, co totalnie Cię przeraża. Będzie pracował nad Twoim sercem. Poczeka na Ciebie. A stanie się to podczas spotkań, w byciu i rozmowach tylko między Wami.

Bóg nie powie nagle, byś zrobił coś, co totalnie Cię przeraża. Będzie pracował nad Twoim sercem. Poczeka na Ciebie.

Najpierw była myśl. Trochę oderwana od mojej rzeczywistości. Ale nie od serca.

14 lutego 2016. “Jeszcze w tym roku pojadę na misje do Mozambiku*. Co to?”

Nie pamiętam okoliczności w jakich ta myśl się we mnie zaczęła. Pamiętam natomiast dobrze ciemność mojego mieszkania i szeroko otwarte oczy. Noce, w środku których budziłam się nagle z poczuciem, że spadam. Bez gruntu pod stopami i z pytaniem: czy już jestem w Mozambiku i czy to na zawsze? Pamiętam dobrze, że ogarniało mnie wtedy przerażenie. Poczucie, że nie kontroluję swojego życia. Próbowałam racjonalizować: Nie musisz tam jechać, przecież w Polsce jest tyle potrzeb. Możesz robić to, co robisz. Bóg nie każdemu mówi, że ma jechać na misje. Może to nie Jego głos. Ale myśl nie chciała odejść. I wtedy miałam sen.

Była noc. Spałam w pokoju, gdzieś w Mozambiku. Nagle wbiegło tam kilkoro dzieci, które zaczęły ściągać mnie z łóżka i mówić, bym poszła z nimi modlić się o kogoś. Nie udało im się mnie przekonać, więc wybiegły z pokoju, a ja zostałam z myślą, że jestem bardzo zmęczona i że nie dam rady wstać. I wtedy usłyszałam głos Boga: Masz prawo odpoczywać, spać w nocy. Przecież noc jest od spania, a ty jesteś zmęczona. Możesz z nimi nie iść, ale wówczas nie zobaczysz, jak Ja działam.

Gdy rano się obudziłam, było dla mnie jasne, że lecę. Nie dlatego, że muszę. Dlatego, że chcę oglądać Jego działanie. Z tą decyzją przyszła też odwaga – zupełnie z łaski, od Niego. Jednej nocy nie zmieniły się okoliczności. Nie nabrałam wprawy w dalekich samotnych podróżach na inny kontynent, nie wpłynęło na moje konto kilka tysięcy złotych, których potrzebowałam na wyjazd. A jednak niespokojne noce się skończyły. Myśl stała się przekonaniem.

Kiedy Bóg daje myśl, ona nie znika, nie daje spokoju. Kiedy On mówi, nie da się zaprzeczyć, że niczego nie powiedział. Jego głos jest jak krzyk, którego nie da się zagłuszyć, choć jest zupełnie cichy. To pewność, która się w nas wydarza. Możesz zdecydować, że nie idziesz. To nie zmieni Jego miłości do Ciebie. Ale nie zmieni też Ciebie. Bo kiedy On mówi: idź, to najbardziej zależy Mu na Tobie. Dlatego bardziej niż cel liczy się droga.

Boży głos jest jak krzyk, którego nie da się zagłuszyć, choć jest zupełnie cichy. To pewność, która się w nas wydarza.

* Trzytygodniowy wyjazd misyjny do ośrodka Village of Joy prowadzonego przez Iris Global (służba Heidi i Rollanda Bakerów) w Pembie w Mozambiku.

 

Leave a Reply